W Wilkowicach spotkały się dziś drużyny pogrążone w głębokim kryzysie. Miejscowy GLKS grał z Koszarawą Żywiec. 

Aż dziwne, że premierowe 45. minut spotkania nie przyniosły w Wilkowicach bramki. Żywczanie zdołai wypracować sobie w pierwszej połowie cztery bardzo dobre sytuacje, by wyjść na prowadzenie, lecz za każdym razem brakowało im skuteczności. Już w 8. minucie po świetnym dośrodkowaniu z prawego skrzydła Mateusza Gacha do piłki najwyżej wyskoczył David Chipala, który minimalnie przeniósł ją nad poprzeczką. Chwil kilka później Damiana Górnego próbował zaskoczyć Kamil Kozieł, ale i on nie był w stanie trafić w światło bramki. Podobnie zresztą jak i Szymon Gach, który oddał zbyt lekki strzał. Podopieczni Sebastiana Gruszfelda przed przerwą Koszarawie zagrozili raz. Do prostopadłego podania Tomasza Gali nie zdążył jednak Jakub Pilch.

Po zmianie stron obraz gry diametralnej zmianie nie uległ, dość wspomnieć, że to piłkarze prowadzeni Sławomira Białka w dalszym ciągu posiadali optyczną przewagę. Strzelali jednak tylko rywale. W 55. minucie Wojciecha Mroka dość nieoczekiwanie pokonał J.Pilch, który ze stoickim spokojem głową skierował piłkę do siatki. Poddenerwowani goście próbowali odpowiedzieć, niebawem mieli rzut wolny z bliskiej odległości, który niczego nie przyniósł. Mało tego, w 77. minucie Gala uderzeniem z 16. metra po dalszym słupku podwyższył prowadzenie GLKS-u. Wynik ustalił w doliczonym czasie gry Tomasz Toborek, który pokazał, że w piłce wygrywa skuteczność.

GLKS Wilkowice – Koszarawa Żywiec 3:0 (0:0)

Koszarawa: Mrok – Piecha, Jakubiec, Pępek, Gąsiorek (82′ Szymik), M.Gach, Sz.Gach (72′ Bąk), Kozieł, Celej, Chipala, Kosibor
Trener: Białek